poniedziałek, 1 listopada 2010

czasami nocą...

wydobywasz mnie
z ciemności
leżę
zalana poświatą twoich dłoni

lasery oczu
przesuwają się ukradkiem
po mroku skóry
diody opuszków
jarzą się w ciemnościach

oddaję
cieniste zakamarki ciała
byś je oświetlał
jeden po drugim
pocałunkami

przekręcasz lekko żarówki piersi
by zajaśniały
różowym mlecznym światłem

zapalasz oddechem
promienie włosów
i płomyki włosków

poruszasz tchnieniem ogniki
do wspólnego tańca

fotony dreszczy
iskierki rozkoszy
przeskakują
na drucikach skóry

przeszywasz mnie blaskiem
wchodzisz nagłym promieniem

płonę