czwartek, 15 marca 2012

wartość...

taki ważny wieczór, w którym padło wiele słów, ale jeszcze więcej krążyło wrażeń, emocji...
budowanie bliskości przez dzielenie się trudnym... podawanie sobie wzajemnie dłoni, by przejść o krok dalej...
bez nazywania... bez definicji... bez wielkich słów...
bliskość wyrażana bez wyrażania... obecna... jakby mimochodem ogarniająca...
jakby nagle odkryć, że odbicie w lustrze układa usta dokładnie w ten sam sposób w jaki układają je twoje słowa...
jakby nagle odkryć, że wraz z rozstaniem kawałek ciebie odjeżdża w innym kierunku, że nowy kawałek ciebie zajmuje miejsce w tobie odrywając się od własnego źródła
takie bycie...
i potrzeba wyrażenia słowami tego, co niewyrażalne, nieopisywalne, nieogarnione, niewyobrażalne
połączenie myśli we wspólnym strumieniu

bliskość... jednak istnieje...

http://www.youtube.com/embed/B75TieFknO4

niedziela, 19 lutego 2012

i poszło...

ruszyłam...
zobaczymy, gdzie dojdę...

http://www.chatazodzysku.blogspot.com/

piątek, 17 lutego 2012

napalm

Mama nazywa tak mój słomiany zapał, który wybucha z wielką siłą... Kolejny wybuchł niedawno - tyle inspiracji mnie dopadło, że przestały się mieścić w głowie i szukały ujścia. Zaczęłam... malowanie, klejenie, zbijanie, owijanie, psucie i naprawiania, czyli... rękodzieło i rzemiosło pod każdą dostępną moim dłoniom postacią. Dzisiaj zaczynam na dokładkę szycie - właśnie przyjechała pożyczona maszyna :) Poza tym, przerażona szybkością zapełniania się kubła na śmieci i utrudnionym dostępem pojemników do segregowania, postanowiłam uprawiać domowy recycling. Mam mnóstwo pomysłów... włącznie z uruchomieniem nowego bloga... Tylko... jak zwykle za moim napalmem ciągnie się już na wstępie widmo... że będzie słomiany. No nic... się zobaczy. A tymczasem idę rozpracować maszynę :)

środa, 8 lutego 2012

imbecyl od bliskości czyli jak blisko trzeba być, żeby wiadomo było, że się już jest dostatecznie blisko

jestem idiotką, imbecylem, społecznie i emocjonalnie upośledzonym czubkiem
i nic z fajnego wariactwa w tym nie ma
dlaczego?
bo...
kiedy Ktoś Bliski traci Kogoś Bliskiego, chcesz być przy Nim, chcesz zrobić coś, choć nie wiesz co... chcesz oddać Mu kawałek duszy, bo przecież Jego dusza teraz radzi sobie z pustką, więc pewnie taki mniej pusty kawałek duszy bardzo Mu się przyda... chcesz oddać kawałek serca, bo przecież Jego serce teraz cierpi, więc taki mniej cierpiący fragment może być potrzebny...

chciałam oddać kawałek serca i kawałek duszy, a nie wiedziałam, jak się zachować...
nieprawda! wiedziałam - chciałam ścisnąć mocno dłoń, chciałam popatrzyć w oczy, chciałam pogłaskać po głowie i otoczyć ramieniem, przytulić...

ale nic z tych rzeczy, bo... bo powstrzymała mnie kwestia uprawnień
tak! w takiej chwili ja myślę o uprawnieniach... bo czy mi wolno? czy już na tyle blisko jestem, by wolno było mi takie gesty czynić? czy wystarczająco ważna jestem, by temu Ważnemu dać to, co chcę Mu dać

sama obecność wydała się być uprawniona, reszta już nie...
a teraz czuję, że powinnam była to własne idiotyczne prawo złamać
nie, nie "powinnam" - tu nie ma miejsca na powinności, normy, zasady
to była zwyczajna potrzeba bliskości
której nie podołałam...

poniedziałek, 2 stycznia 2012

thrill

http://www.youtube.com/watch?v=hBcXe2B97TQ