piątek, 26 marca 2010

jakaś niemożliwa ta wiosna...

Znów trochę banału co lirykę udaje, ale nie chce toto siedzieć cicho w kocim łbie, tylko się do słońca pcha, jak wszystko zresztą ostatnio. Ja też. Przy tym, co aktualnie funduje przyroda - trudno o lirykę, ckliwość sama przychodzi...

***
zwilżone lekko w zimowym skwarze
promienie gwiazdy - jeszcze ciemne,
jeszcze zbliżone do przedświtu,
jeszcze niepewne

naznacza się niewdzięcznym gestem
grzech - wczesnym deszczem skołowany
horyzont - ciągle bez odniesień
leży odłogiem i leżeć będzie

a ziemia z niebem - trójkąt bez wierzchołka
soki zielone - jeszcze nie krwawią,
jeszcze przymarzną do zeschłych liści,
jeszcze zostaną

ziewając, wstanie jednak z pierza
skrzypiące łoże wnet opuści,
jeszcze niepewna, może nie teraz
ale z kwitnieniem nadejść musi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz