poniedziałek, 1 marca 2010

digital roses

Ach... tyle inspiracji dziś fruwało wokół mnie. Teraz szamocą się jak kosmate ćmy i łaskoczą wnętrze głowy. Język, uszy i oczy jeszcze nie potrafią ich ogarnąć. Nie da się uporządkować nieogarnionego. Więc pozostanę dziś z łaskotaniem.
Świat wokół poukładał się dzisiaj w wykrzyknik, chciało mi się uśmiechać nawet do kałuż i tramwajów. Moja depresyjna ja nie poznała się w lustrze i (o bogowie!) dała sobie zrobić zdjęcie, z którego jest zadowolona :)
Ze wszystkich rzeczy najbardziej niezwykłe są te najzwyklejsze. Miłe towarzystwo przy kawie i pytanie, trafiające w środek serca. Smaczny obiad i widok Przyjaciela. Proste słowa i nagłe olśnienia.
A na deser tego pochmurnego dnia pełnego słońca - koncert. Nowe ćmy z niego - całe chmary, jak płaszcz siedzą mi jeszcze na ramionach, fruwają po pokoju i przyciskają palce do klawiszy. Ołówek czeka w pogotowiu, ale jeszcze nie ogarniam, nie trzeba mi teraz ogarniać. Trzeba mi trwać...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz