sobota, 6 marca 2010

wymiecione z kątów

***
z głową pełną księżyca
świecę obcym blaskiem
odbijam Myśli i Słowa
przegrywam walkowerem

rękami pustymi od grzechów
przebijam się do dna
zabieram baśnie Smokom
oszustwem pokonana

przebieram palcami
po blacie cudzej Chwały
to co innych napawa
przytłacza mnie i tłamsi



***
pół dnia spędzam
na nie swoich marzeniach

pół nocy przesypiam
w podkradanych snach

pół życia przeżywam
pożyczonym szczęściem

pół głowy wypełnia
wybłagany skarb


***
gwiazdy
zaszczute i same
w tłumie

boleśnie dotknięte
głupimi marzeniami
wykorzystane
przez pazernych gapiów
spadają
bestialsko torturowane
życzeniami

mamy prawo
tylko do ich cieni
a bierzemy ich blask
bez skrupułów

***
rozsądku
wierności
oddania
sumienności
poświęceń
rozgrzeszeń
szczęścia
satysfakcji

nie obiecywałam
a zobowiązania ciążą
trzeba, cholera, spłacać te długi

***
MOLO (dla M. - Optymisty)
trzeszczy
chwieje się
pęka

uszy zalane kipielą
płaszcz chmur nie chroni ramion
żyłki deszczu zaciśnięte wokół oczu
płuca zmiażdżone wiatrem
brak oparcia dla dłoni
i stopy grzęznące w powietrzu

a Ty stoisz
na skraju mola
cierpliwie czekając na słońce


PS. Grafomania okropna czaiła się w tych kątach. Trzeba ją było wymieść. Oczyszczona atmosfera może przyniesie poprawę. Czego Wam i sobie przed snem i po nim życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz