***
z głową pełną księżyca
świecę obcym blaskiem
odbijam Myśli i Słowa
przegrywam walkowerem
rękami pustymi od grzechów
przebijam się do dna
zabieram baśnie Smokom
oszustwem pokonana
przebieram palcami
po blacie cudzej Chwały
to co innych napawa
przytłacza mnie i tłamsi
***
pół dnia spędzam
na nie swoich marzeniach
pół nocy przesypiam
w podkradanych snach
pół życia przeżywam
pożyczonym szczęściem
pół głowy wypełnia
wybłagany skarb
***
gwiazdy
zaszczute i same
w tłumie
boleśnie dotknięte
głupimi marzeniami
wykorzystane
przez pazernych gapiów
spadają
bestialsko torturowane
życzeniami
mamy prawo
tylko do ich cieni
a bierzemy ich blask
bez skrupułów
***
rozsądku
wierności
oddania
sumienności
poświęceń
rozgrzeszeń
szczęścia
satysfakcji
nie obiecywałam
a zobowiązania ciążą
trzeba, cholera, spłacać te długi
***
MOLO (dla M. - Optymisty)
trzeszczy
chwieje się
pęka
uszy zalane kipielą
płaszcz chmur nie chroni ramion
żyłki deszczu zaciśnięte wokół oczu
płuca zmiażdżone wiatrem
brak oparcia dla dłoni
i stopy grzęznące w powietrzu
a Ty stoisz
na skraju mola
cierpliwie czekając na słońce
PS. Grafomania okropna czaiła się w tych kątach. Trzeba ją było wymieść. Oczyszczona atmosfera może przyniesie poprawę. Czego Wam i sobie przed snem i po nim życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz