sobota, 27 lutego 2010

sól na wargach

Nie zamierzam stwarzać świata. Jeden już jest... wystarczy.
Nie potrafię kreować rzeczywistości słowem. Nie potrafię jej nawet nazywać. Może odrobinę umiem przeczuwać...
Świat zbudowany z zapachów, wspomnień, dotyków i dźwięków. Wszystko moje, ale nie przeze mnie budowane.
Dzisiaj czekam. Nicierpliwiej. Czy to tylko czekanie, czy już szukanie - te moje próby?
Zamykanie się w okrągłych kroplach opowieści jest jednocześnie więzieniem i ucieczką. Czuję, jak słowa mnie zniewalają, dmuchając jednocześnie mocno w moje żagle.
Słowa są słone - smakują potem i łzami. Od słodkich psują się zęby, wszystko się psuje, uczę się ich unikać. To sól konserwuje i chroni. Posypana na świeżą ranę pali - ale sprawia, że CZUJĘ. A dodatkowo podnosi ciśnienie. Tego mi trzeba - wysokich wartości przeżywanych chwil, mierzonych w hektopaskalach doznań.

***
dźwiękiem jestem
w głuchym uchu
obijam się otępiałymi zmysłami

nie pożądam harmonii...
rytmu...
melodii...

chcieć słyszalności
wystarczy -
by cierpieć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz